Najbliżej mamy do parku Culzean (czyt.: kalejn), który jest tak duży, i tak urokliwy, że starcza go na kilka wycieczek w roku. Tym razem złamaliśmy schemat i zaczęliśmy od nieuczęszczanych ścieżek. Dzięki temu zobaczyliśmy m.in. ten urokliwy, acz opuszczony domek.
Znaleźliśmy sosnowy las na potencjalne grzybobranie,
odwiedziliśmy starą ptaszarnię,
karmiliśmy łabędzie i kaczki na stawie,
piliśmy herbatę z termosu w towarzystwie rudzików, zięb i wron.
A wiosna już nadchodzi. Na razie jeszcze w postaci przebiśniegów, ale gdzieniegdzie widać pąki żarnowca, kamelii a lada dzień zakwitną żonkile. Wtedy parki i lasy zamienią się w wiosennożółte widowisko.