środa, 19 sierpnia 2015

Koniec wakacji.

Nadszedł upragniony przez rodziców początek roku szkolnego. W końcu nie trzeba kombinować, co z tym biednym wynudzonym dzieckiem robić.

Syn dziś rano ledwo się wcisnął w szkolne spodnie. Na długość są dobre, ale w pasie... Cóż, trzeba będzie kupić nowe.

Wystrojony po swojemu, czyli czapka z daszkiem, bluza, plecak i buty sportowe, jednakowoż główne części stroju muszą być zgodne z regulaminem szkoły. 






U nas jest to biała koszulka (polo lub koszula), czarne lub szare spodnie "garniturowe", czarne buty, czerwony sweter, bluza lub kardigan. Ubrania z logo szkoły zawsze są droższe niż bez - w każdym większym sklepie można kupić strój szkolny, różnej jakości i w różnych cenach. O ile bluza bez logo kosztuje powiedzmy £4, o tyle z logo - £8. Można kupić szkolną naszywkę i samemu przyszyć. Można mieć bez logo. Dla szkoły ważne jest, żeby kolory się zgadzały, przynajmniej z grubsza. Syn ma buty czarne, owszem, ale z seledynowymi wykończeniami. Bluzę nosi prywatną, granatową, bo szkolny ma polar i mu teraz za ciepło.
Nie ma się co stresować i przejmować. Tym bardziej, że co kilka miesięcy trzeba wymieniać na nowe, bo dzieci wyrastają - po co więc wydawać fortunę?
Na W-F, czyli PE (physical education) zapakował do worka szorty. Tyle. Buty sportowe ma na co dzień, szkolna polówka jako koszulka.
Żadnych podręczników, piórników, zeszytów, papierów kolorowych, wyprawek... 

Młody dzisiaj tak szybko się zebrał, że wyszliśmy o 10 minut za wcześnie. Potem stał w bramie szkoły i wypatrywał swoich ulubionych kolegów. W tym roku jest w klasie z Kieranem, bo w zeszłym roku tak rozrabiali w czwórkę, że Alistair i Elliot zostali z nimi rozdzieleni. Na szczęście Kieran jest jego ulubionym kolegą od pierwszej klasy, a z pozostałymi chłopakami i tak się widują na zajęciach wspólnych i na lanczu. 
Co roku jest też nowa nauczycielka; dzisiaj Syn podsumował, że jego "Pani McLeod jest najlepsza z P4". To się dopiero okaże, bo krótko się poznali w czerwcu; zawsze jest jeden dzień, kiedy dzieci poznają nową klasę, nauczycielkę i nowych kolegów, z którymi spędzą następny rok szkolny.




Niedługo zaczniemy też polską szkołę z projektu LIBRATUS. W czerwcu Syn pięknie zdał egzamin klasyfikujący do 3 klasy. Teraz musimy tylko zamówić mu podręczniki (w polskich księgarniach w UK koszt około £60-70). Dzięki temu, że szkoła jest internetowa, nie musimy też kupować wyprawki, stroju na W-F czy komitetu rodzicielskiego. Do podręczników kupimy kilka lektur (w tym roku ma "O psie, który jeździł koleją", chlip, chlip).
Nie musimy też zaczynać od 1 września, jak się zbierzemy to zaczniemy.
Proza życia powraca nieuchronnie.

niedziela, 16 sierpnia 2015

Przyjęcie urodzinowe dla dzieci.

Twoje dziecko dostało zaproszenie na urodziny i nie wiesz co dalej? Oto, jak to wygląda w Szkocji.


Jeśli dziecko przyniesie do domu zaproszenie na przyjęcie, będzie na nim kilka informacji:
1. Kto zaprasza - imię kolegi lub koleżanki,
2. Gdzie odbędzie się przyjęcie - często jest to tylko nazwa miejsca, bez adresu - wtedy najlepiej podpytać innych rodziców lub wyszukać w internecie,
3. Data i godzina - najczęściej przyjęcie trwa 2 godziny,
4. RSVP czyli proszę potwierdzić przyjście - numer telefonu do rodzica.


Jeśli mamy już pewność, że nasze dziecko wybierze się na to przyjęcie, w dobrym tonie jest odpowiedzieć na zaproszenie. Nawet jeśli na pewno wiemy, że nie pójdzie, taka informacja też pomaga rodzicom, z bardzo prostej przyczyny: kosztów. Przyjęcie kosztuje średnio 10 funtów od gościa i wiedza, ile dzieci przyjdzie, pomaga rodzicom w planowaniu.


Czasem na zaproszeniu znajdziemy też temat urodzin: piłka nożna, królewny i królewicze, Frozen, Minionki, superbohaterowie, itp. W takim wypadku nasze dziecko może założyć tematyczny kostium - w Szkocji jest to popularny strój codzienny i odświętny dla dzieci.

A jaki dać prezent? Jeśli przyjęcie ma temat, to podpowie nam też co kupić w prezencie. Czasem wystarczy drobiazg, byle był ozdobiony odpowiednim obrazkiem. Szczerze mówiąc, my dajemy kasę. Po pierwsze: dzieci zawsze się cieszą z kasy, bo zawsze na coś zbierają, po drugie: trafienie z prezentem dla prawie obcego dziecka nie jest łatwe, po trzecie: jak pytam rodziców jubilata to zawsze mówią "kartka wystarczy". Pamiętajcie, że dzieci "główny", wymarzony prezent dostają zwykle od rodziny, rodziców, a Brytyjczycy wręcz przesadzają z podarkami dla swoich dzieci. 
Kartka jest właściwie obowiązkowa. Wystarczy w środku się podpisać, często po imprezie dostaniemy notkę z podziękowaniem - za przyjście lub za prezent.

W pierwszym roku pobytu w Szkocji zostawałam z Synem podczas przyjęcia - zwykle na miejscu jest kawiarnia lub kącik kawowy dla rodziców, gdzie mogą przeczekać i mieć oko na swoich rozrabiaków. Po jakimś czasie, kiedy Syn się oswoił, zaznajomił z dziećmi i rodzicami oraz nie miał problemu z dogadaniem się po angielsku, zaczęliśmy go odwozić i przywozić. Czasem, jeśli są moje znajome mamy i chcemy poplotkować, zostaję na kawę, ale jak nie chcę, to nie muszę - na miejscu zawsze są dorośli ze strony jubilata i oni mają pieczę nad dziećmi i przebiegiem imprezy.



Ilość dzieci na przyjęciu może być różna - od 5 do 20. Po przyjściu zawsze zostawiamy prezent czy kartkę jubilatowi lub jego rodzicowi, a dziecko od razu leci do zabawy. Goście mają zapewniony poczęstunek oraz napoje, jest też tort.
Tortu dzieci nie jedzą na przyjęciu. Po zabawie goście dostają "paczkę w podziękowaniu" - torebkę z drobnymi słodyczami i zabawkami oraz... kawałkiem tortu. Ciasto to typowy, brytyjski "sponge" - biszkopt przekładany kremem, jadalny jeszcze długo po przyjęciu...






Wyspa Arran (dzień drugi).

Niełatwo jest opisać wycieczkę po 2,5 roku, ale spróbuję... Czas na drugą część relacji z dwudniowej wycieczki na Arran. Sporo czasu upłynę...