niedziela, 1 listopada 2015

Falkland - miasteczko bombonierka.

Przy planowaniu wycieczek kierujemy się całkowicie subiektywnymi kryteriami. Zwykle szukamy miejsc, które wydają nam się interesujące - ogrody, pałace, zamki. Ważne są walory historyczne ale też przyrodnicze oraz krajobrazowe. Musi być coś ładnego do zobaczenia w połączeniu z edukacją.
Wybraliśmy Falkland bo jest tam pałac, w którym mieszkała Maria Stuart, czyli Mary Queen of Scots. Fascynuje mnie ta postać, jej pełne dramatów życie w XVI w., a przy okazji pałac wydawał się pięknym obiektem do zwiedzenia.
Nie bez znaczenia było też, że jest on w zarządzie NTS (National Trust for Scotland), którego jesteśmy członkami i w zamian za miesięczną składkę, wstęp mamy za darmo.

Miasteczko Falkland z miejsca nas oczarowało niczym bombonierka z konfekcjonowanymi pralinami - na każdym kroku niespodzianka.



Przeszliśmy się po uliczkach i co krok znajdowaliśmy coś zachwycającego. A gdy podnosiliśmy wzrok ponad dachy... Sami zobaczcie:




Miasteczko jest świetnie przygotowane na turystów, na tablicach znajdziecie informacje o wszystkim, co warte jest zobaczenia. Pierwszą niespodzianką, na którą się natknęliśmy, okazał się ten niepozorny pomnik poświęcony żołnierzom.


Mimo, że na długiej liście nazwisk nie widnieje ani jedno polskie, u dołu czytamy wyraźne "DZIĘKUJĘ".
Zagadkę pomogła nam wyjaśnić przemiła pani przewodnik w pałacu. Pomnik jest hołdem dla żołnierzy, m.in. batalionu spadochroniarzy, którzy stacjonowali w miasteczku podczas wojny. Na nasze oświadczenie, że jesteśmy Polakami, panie przewodniczki z uśmiechem opowiedziały nam o darach, które przekazali polscy żołnierze dla muzeum pałacowego w Falkland. Nie będę Wam psuć niespodzianki, powiem tylko, że warto to zobaczyć na własne oczy i usłyszeć, jak ciepło mówi się tam o Polakach.

Pałac nie zawiódł. Nie można robić zdjęć wnętrz, wszystko mamy zapamiętane, a zdjęcia robiliśmy tam, gdzie się dało.


Sam budynek jest okazały i bardzo dobrze utrzymany. Otacza go, oczywiście, piękny ogród, który nawet jesienią zachwyca barwami liści i kwiatów.



Zaskoczeniem był przypałacowy sad, w którym poczęstowaliśmy się świeżutkimi jabłkami.



Kolejną niespodzianką były najstarsze na świecie korty tenisowe, na których Maria Stuart z przyjemnością grała, siejąc zgorszenie swoim strojem - w XVI w. ośmielała się nosić spodnie! 


Zaskakująco posępne miejsce... 




Miasteczko i pałac Falkland zrobiły na nas wielkie wrażenie. Miło jest sprawić sobie taką niespodziankę.


Wyspa Arran (dzień drugi).

Niełatwo jest opisać wycieczkę po 2,5 roku, ale spróbuję... Czas na drugą część relacji z dwudniowej wycieczki na Arran. Sporo czasu upłynę...