środa, 3 stycznia 2018

Wyspa Arran (dzień drugi).

Niełatwo jest opisać wycieczkę po 2,5 roku, ale spróbuję...
Czas na drugą część relacji z dwudniowej wycieczki na Arran. Sporo czasu upłynęło, a nam nie udało się powtórzyć takiej wyprawy, więc odwołam się do bardzo miłych wspomnień. Dla przypomnienia link do pierwszej części jest tutaj: Arran dzień pierwszy

Drugi dzień na Arranie spędziliśmy głównie po tej stronie, na którą przy jednodniowej wycieczce zwykle brakuje czasu. Na zachodzie wyspy czekają niemniejsze atrakcje jak od strony Brodick.

Na leśnym parkingu zaczyna się trasa do Królewskiej Jaskini (King's Cave), w której - według legendy - ukrywał się Robert the Bruce. Do dzisiaj nic jeszcze nie pobiło widoków z tej trasy. Ale do rzeczy. Cały spacer to 13 km łażenia, trochę przez las, trochę wzdłuż morza a trochę po plaży. Zaczęliśmy tak:


a potem było jeszcze lepiej:



Woda miała śródziemnomorski kolor. Bardzo zachęcała, żeby do niej wskoczyć. Na szczęście w porę się otrząsnęliśmy, że to przecież maj i jednak jest trochę chłodno.


  Za to kormorany nie narzekały


Trasa zabrała nam chyba dwa razy więcej czasu, niż planowaliśmy, bo co kilka metrów przystawaliśmy żeby się poobracać i powiedzieć ŁAŁ. 

W końcu dotarliśmy do jaskini i jest to bardzo ciekawe miejsce. Podobno ukrywali się tam pierwsi chrześcijanie. Podobno Piktowie malowali tam po ścianach. Tak czy inaczej, robi wrażenie. A po drodze można zajrzeć do innych, mniejszych jaskiń.







 
A że to był maj, to pachniała Saska Kępa ;)







Podobną trasą wracaliśmy na parking. Arran jednak wcale nie przestał nas zachwycać i miał jeszcze to i owo w zanadrzu. Gotowi?



W Whiting Bay, gdzie jest przepiękna plaża, obok kawiarni stał sobie taki kwietnik:


Na zakończenie postanowiliśmy dać szansę pewnemu niepozornemu muzeum, które pomimo że jest po drodze z portu do zamku Brodick, jeszcze nigdy nas nie przyciągnęło.

Muzeum Dziedzictwa (Arran Heritage Museum) to bardzo dobre miejsce do rodzinnego zwiedzania. Można zobaczyć historyczne urządzenia, pamiątki, posłuchać i poczytać opowieści mieszkańców. Dotykać, używać, przymierzać, wypróbować. Jak się doiło krowy i wyrabiało masło? Skąd się wziął Arran? Jakie statki wojenne stały w porcie? Warto zobaczyć.








To była bardzo udana wycieczka. Mam nadzieję, że jednak uda się ją powtórzyć.

Glentrool

Galloway Forest Park to natura rozciągnięta na 780 km2, nic więc dziwnego, że jest tam co zwiedzać. Przez zwiedzać rozumiem tu: podziwiać krajobrazy, dzikie zwierzęta, łazić po górach i skakać przez strumienie.

Z okazji Nowego Roku wybraliśmy się w okolice jeziora Trool. Najlepiej dojechać od wioski Glentrool i zatrzymać się przy Visitor Centre, gdzie są mapy parku i początki tras spacerowych.
Glentrool to też popularne miejsce na wycieczki rowerowe, ale raczej nie na "niedzielne wycieczki" z małymi dziećmi - szlaki są zbyt, hm, górskie.

 (na zdjęciu: Glentrool Visitor Centre)


Jak widać na powyższym zdjęciu, do wyboru jest kilka tras spacerowych o różnej długości.
My wybraliśmy najdłuższą trasę żółtą, która powinna zabrać 2,5 godziny. Trasa zaczyna się i kończy przy Centrum, i prowadzi częściowo górą, trochę doliną i częściowo wzdłuż rzeki. Piękna okolica, cudowne widoki. Doceniliśmy nawet, że zimą więcej było widać dzięki bezlistnym drzewom.




Największą niespodzianką tej trasy był pokaźnych rozmiarów wodospad, który najpierw obserwowaliśmy (i słyszeliśmy) z dołu, gdy szliśmy wzdłuż rzeki, a potem ścieżka poprowadziła nas na samą górę i wodospad mogliśmy zobaczyć z bliska.

W Visitor Centre jest kawiarnia i można się posilić kanapkami, tostami czy pieczonymi ziemniakami.

(Linki do stron Galloway Forest Park i Gletrool znajdują się w tekście)

Wyspa Arran (dzień drugi).

Niełatwo jest opisać wycieczkę po 2,5 roku, ale spróbuję... Czas na drugą część relacji z dwudniowej wycieczki na Arran. Sporo czasu upłynę...