niedziela, 18 października 2015

Enchanted Forest w Pitlochry

Październik to miesiąc, w którym kończą się sezony w zamkach, pałacach, ogrodach - wszystkich miejscach, które warte są zobaczenia.

W małym miasteczku Pitlochry (czyt.: pitlochri) w North Perthshire wymyślili sobie jak ożywić turystykę na koniec sezonu, i wymyślili to genialnie. Tłumy ludzi płacą za multimedialne pokazy w lesie. Bardzo sprawnie zorganizowana impreza trwa przez cały październik, codziennie od zmroku do 22:00. 
Nie byliśmy jeszcze w tamtych stronach, zdecydowaliśmy się więc na dwudniową wycieczkę z noclegiem. W piątek rano wyruszyliśmy w trasę, zwiedziliśmy to i owo (o tym będzie osobny wpis), i po południu dojechaliśmy do Pitlochry. Wg Wikipedii w 2001 r. żyło tam 2564 ludzi, więc możecie sobie wyobrazić małą mieścinkę, pełną turystów, sklepów z pamiątkami, sklepów z odzieżą turystyczną, restauracji i hoteli. Stąd można się wybrać na piesze wędrówki w góry, a my zdążyliśmy zobaczyć tamę z przepławką, która liczy ryby, 




jezioro Faskally powstałe przez zatamowanie rzeki Tummel, wiszący most oraz malownicze uliczki miasteczka. Przez przypadek trafiliśmy też do wytwórni Heathergems, gdzie poznaliśmy sposób wytwarzania biżuterii i ozdób z gałęzi wrzosu. Magia! Nie oparliśmy się i wydaliśmy trochę w fabrycznym sklepiku.
Można też zwiedzić destylarnię whisky Bell's, ale jakoś nas nie ciągnęło.

Celem naszej wycieczki był Enchanted Forest czyli Zaczarowany Las. 
Mogę Wam pisać, wkleić zdjęcia a nawet filmy, ale - jak jest z wieloma atrakcjami - nie oddadzą one pełni efektów. Na stronie imprezy można zobaczyć zdjęcia i filmy z poprzednich lat, nijak się one mają do wrażeń, jakich doświadczyliśmy.
Dookoła leśnego jeziora wytyczona jest ścieżka, po której szliśmy, z przystankami, ponad godzinę. Drzewa oświetlone są przeróżnymi reflektorami, kamienie i brzegi jeziora ozdobione kompozycjami świateł i dźwięków. Co kilka kroków przystawaliśmy żeby podziwiać jeden z pokazów - niektóre wśród drzew, niektóre na wodzie. Otoczeni muzyką, światłem i feerią efektów spacerowaliśmy w zachwycie nad prostotą i genialnością pomysłu.






Organizacja - rewelacja. Bilety zamówiliśmy przez internet, przyszły pocztą wraz z ulotką zawierającą najważniejsze informacje. Widzowie, w tym wiele rodzin z dziećmi, zabierani są darmowymi autobusami z centrum miasteczka, zgodnie z godziną seansu na bilecie - żadnego bałaganu. Dojazd trwa kilka minut, po lesie łazić można do zamknięcia, ścieżki są oznaczone, pilnowane przez obsługę; można kupić ciepłe przekąski, napoje, są toalety. Jak już wszystko zobaczyliśmy, stanęliśmy w kolejce na autobus i po kilku minutach byliśmy z powrotem w Pitlochry.
Jak Syn usłyszał od nas, że co roku pokazy są nieco inne, od razu zażyczył sobie pojechać tam znowu. Zobaczymy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyspa Arran (dzień drugi).

Niełatwo jest opisać wycieczkę po 2,5 roku, ale spróbuję... Czas na drugą część relacji z dwudniowej wycieczki na Arran. Sporo czasu upłynę...