niedziela, 22 czerwca 2014

Urlop.

Za każdym razem, kiedy jest kilka dni wolnego i można gdzieś pojechać, pojawia się dylemat: do Polski czy na wakacje? 

Do Polski ciągnie, tam jest rodzina, przyjaciele i ulubione miejsca, ale chciałoby się też zobaczyć coś nowego, odkryć nowe miejsca czy zwyczajnie wyurlopować się porządnie. Nie jest tajemnicą, że odpoczynek w Polsce to żaden odpoczynek. Po pierwsze: na ile się nie pojedzie, zawsze jest za krótko. Żeby zobaczyć się ze wszystkimi, z którymi by się chciało, pójść wszędzie, załatwić wszystko. Zawsze na coś zabraknie czasu. Jak ktoś ma pecha, to może jeszcze usłyszeć "to przez 2 tygodnie nie zdążyłeś do mnie wpaść?!". Ludzie zawsze mają o to pretensje, a tymczasem nasz grafik jest wypełniony po brzegi i często trzeba robić gradację typu "jak mi starczy czasu, to jeszcze zrobię to i to". 

Po drugie: jakikolwiek urlop w Polsce kosztuje tyle samo co egzotyczny urlop, dajmy na to na Majorce. Przelot, wyjścia, przyjemności, obowiązki, zakupy - i kasa leci. A jeszcze często Polak chodzi do lekarzy (prywatnie oczywiście), fryzjerów, kosmetyczek, bo te brytyjskie jakieś takie niegodne zaufania są. I drogie. Pójść w Szkocji do fryzjera za 25 funtów a w PL za 50 zł to nadal jest spora różnica. Więc ilekroć mamy okazję, to załatwiamy te wszystkie sprawy w ojczyźnie. Oczywiście jeśli starczy czasu...

Po trzecie: tęsknota tęsknotą, ale takie fajne, słoneczne wakacje, z plażą, palmami i basenem, też się człowiekowi należą. Zwłaszcza jak tyra u Szkota cały rok, często z nadgodzinami, często jest to praca fizyczna, ciężka. Ja mam to szczęście, że pracuję mało, ale i zarabiam mało. Mąż za to nadrabia z nawiązką, co niestety odbija się na jego zdrowiu i samopoczuciu. Wakacje pod palmą zdają się wybawieniem, zasłużonym odpoczynkiem, nie luksusem, a czymś, co się należy po całym roku zapierdzielu w fabryce.

Po czwarte: jeśli się mieszka i żyje w Szkocji, tak jak my i wiele rodzin, które tu znamy, do Polski przyjeżdża się "w gości". Nie mamy tam domu, w którym możemy czuć się swobodnie, spać w swoich łóżeczkach i jeść ze swoich miseczek. Nawet jeśli jesteśmy serdecznie przyjmowani, przez rodzinę czy przyjaciół, to zawsze jesteśmy "nie u siebie". 

Dlatego kiedy człowiek ma wydać kilkaset funtów na urlop, to staje przed dylematem: dom czy wakacje?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyspa Arran (dzień drugi).

Niełatwo jest opisać wycieczkę po 2,5 roku, ale spróbuję... Czas na drugą część relacji z dwudniowej wycieczki na Arran. Sporo czasu upłynę...